Koloseum fot. pixabay.com |
Rozważania napisała siostra Eugenia Bonetti, kierująca stowarzyszeniem „Slaves no more” (Nigdy więcej niewolnicami), niosącym pomoc ofiarom handlu (za PAP).
Tym bardziej te słowa brzmią mocno, bo pochodzą od osoby, która wiele widziała i słyszała.
Czy dotrą do nas, w Polsce? Do naszych serc? Do serc polityków? Dziennikarzy? Do duchowieństwa? Do urzędników? Do hejtujących w internecie? Do ważnych nazwisk, bez mrugnięcia okiem dzielących nas na lepszych i gorszych?
Słucham apelu o solidarność, o więcej działań humanitarnych, o nieodwracanie wzroku od problemów, które tylko pozornie wydają nam się odlegle. Słucham o tym, jak ważne jest rozumienie ludzi myślących inaczej, gościnność dla tych i dla tego, co odmienne. Mam ochotę pójść i to wykrzyczeć przeciwnikom marszu równości, niektórym politykom i oficjelom, urzędnikom, latami odmawiającym azylu w Polsce uciekinierom z Czeczeni czy Iranu, tym biskupom, którzy nie potrafią powiedzieć po prostu "przepraszam, wybaczcie" ofiarom pedofilii księży, tym, którzy działają np. w neokatechumenatach, w pierwszych ławkach w kościele siedzą, a w pracy znęcają się nad podwładnymi, nie szanują ich i z lekkością mówią "nie podoba się, to nie musisz tu pracować".
Słyszę, że „sprawiedliwość nie może opierać się na nienawiści i zemście”.
Pośród słów modlitwy i wezwań do Boga padają też takie: „Panie, pomóż nam dawać pocieszenie”.
Jakie to oczywiste! A jednocześnie jakie mocne i odważne!
To wszystko jakoś mnie boli, bo pokazuje jak daleko jestem od bycia dobrym człowiekiem. Wygodnie się żyje zajmując codziennymi obowiązkami. Racjonalnie możemy sobie wytłumaczyć, że sami świata nie zbawimy, że lepiej dać 5 zł do puszki żebrakowi, niż zaangażować się w wolontariat, że od pomagania są PAH, Caritas i MOPR, a my mamy inne sprawy na głowie. I dzisiejsza Droga Krzyżowa przypomina nam, że inni niosą krzyż cięższy od naszego, a my powinniśmy nie tylko pomagać, ale i rozumieć innych, szanować, współodczuwać, nie poniżać, nie odbierać godności. Nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że to możliwa droga i dla chrześcijan, i dla niewierzących. W końcu jesteśmy wolnymi ludźmi, mamy wolny wybór. To nie znaczy – jak rozumiem – że nie możemy żyć radośnie, pić latte (yyy, dripa z Etiopii :) z przyjaciółką czy kupować drogie ciuchy albo kłócić się o politykę czy ostro walczyć o podwyżkę w pracy. Ale warto pamiętać, że nie jesteśmy pępkiem świata i jednak nasze słowo, nasz gest ma znaczenie. Muszę to zapamiętać.
To wszystko jakoś mnie boli, bo pokazuje jak daleko jestem od bycia dobrym człowiekiem. Wygodnie się żyje zajmując codziennymi obowiązkami. Racjonalnie możemy sobie wytłumaczyć, że sami świata nie zbawimy, że lepiej dać 5 zł do puszki żebrakowi, niż zaangażować się w wolontariat, że od pomagania są PAH, Caritas i MOPR, a my mamy inne sprawy na głowie. I dzisiejsza Droga Krzyżowa przypomina nam, że inni niosą krzyż cięższy od naszego, a my powinniśmy nie tylko pomagać, ale i rozumieć innych, szanować, współodczuwać, nie poniżać, nie odbierać godności. Nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że to możliwa droga i dla chrześcijan, i dla niewierzących. W końcu jesteśmy wolnymi ludźmi, mamy wolny wybór. To nie znaczy – jak rozumiem – że nie możemy żyć radośnie, pić latte (yyy, dripa z Etiopii :) z przyjaciółką czy kupować drogie ciuchy albo kłócić się o politykę czy ostro walczyć o podwyżkę w pracy. Ale warto pamiętać, że nie jesteśmy pępkiem świata i jednak nasze słowo, nasz gest ma znaczenie. Muszę to zapamiętać.
Wyszło mi jakieś
religijne niby-kazanie, wybaczcie ;) Ale kiedy, jak nie w Wielki Piątek?
Uff, powoli schodzi ze mnie napięcie. Łzy otarłam. Wracam zaraz do sprzątania.
Ale najpierw chcę Wam wszystkim złożyć najlepsze życzenia na Święta i czas po nich: radości, wrażliwości na drugiego człowieka, bliskości rodziny i przyjaciół, wielu okazji do spotkań przy kawie lub winie, a moim znajomym katolikom także błogosławieństwa od Zmartwychwstałego.
AKr