Dwie przyjaciółki singielki wybrały się na koncert. Gorąco oklaskiwały występy artystów. Pełne pozytywnych emocji i wrażeń wyszły z sali.
-To co, podejdziemy pogratulować? Może po autograf? –
zapytała Magda, mając na myśli zwłaszcza jednego, no, może dwóch, artystów.
-Eeee, zobacz, jaki tłum, nie będziemy czekać. Chodźmy na
drinka. – odpowiedziała Beata.
-Wolałabym coś zjeść.
Wyszły. Powoli, bo na szpilkach, podreptały do centrum.
Pierwsza knajpa – zamknięta.
-No tak, dawno tu nie byłyśmy, może już w ogóle to miejsce nie
działa?
Pod drugą przeczytały na drzwiach „niedziela: czynne do
22.00”. Na zegarku była 21.30.
Poszły do trzeciej. Bardziej studenckiej, ale swojskiej, w
której niegdyś często bywały.
Pizza, kolorowe drinki zrobione przez przemiłego barmana.
-Co robiłaś w weekend?
-Nic szczególnego. Byłam u rodziców na wsi. Pomagałam mamie
w ogródku. A ty?
-W piątek się obijałam, cały dzień w piżamie, a w pozostałe
dni pracowałam.
-No i jak tu znaleźć męża? Bieda…
-No na wsi w ogródku raczej nie znajdziesz – uszczypliwie powiedziała Magda,
-Bez wychodzenia z domu też raczej nie – odparowała Beata.
-A co z tym Krzyśkiem?
-Nieee, w ogóle nieciekawy jakiś…
-A Tomek? Widziałaś się z nim ostatnio?
-Nie, ale ponoć się z kimś spotyka.
-A ten z pracy?
-Jakiś niemrawy taki. No i ma kogoś. A ten Wojtek?
-Nudny. I też kogoś ma. Bieda z tymi facetami...
-A ten twój ostatni boyfriend?
-Widziałam go dziś z nową dziewczyną. Czyli u niego chyba
dobrze.
-Swojego eksa spotkałam w Plazie. Nawet powiedział mi cześć.
-To może nie był taki zły?
-Eeee, akurat mówienie mu szło dobrze, gorzej z całą resztą.
-Kiepsko. Nie ma na kim oka zawiesić.
-Jak są, to zajęci.
-Albo nieciekawi. Choć w naszym wieku to i tacy są nawet zajęci.
-W pracy nie masz jakichś fajnych kolegów?
-Albo żonaci, albo starzy kawalerowie. U ciebie?
-U mnie jest tylko trzech, ale mają już dorosłe dzieci.
-Bieda z tymi facetami...
-Kiepsko. Nie ma na kim oka zawiesić.
-Jak są, to zajęci.
-Albo nieciekawi. Choć w naszym wieku to i tacy są nawet zajęci.
-W pracy nie masz jakichś fajnych kolegów?
-Albo żonaci, albo starzy kawalerowie. U ciebie?
-U mnie jest tylko trzech, ale mają już dorosłe dzieci.
-Bieda z tymi facetami...
-Ale trzeba by na jakąś randkę pójść, w końcu wiosna.
-Eeee, nie ma z kim…
Zaczęły się zbierać. Rachunek, płaszcze. Nagle podchodzi
przystojny brunet, który razem z grupą siedział przy ostatnim stoliku.
Zatrzymał się zapewne w drodze na papierosa.
-Dziewczyny? Chyba nie wychodzicie już? – zagaił uśmiechając
się.
-Yyyyy, no tak.
-Zostańcie jeszcze, taki fajny wieczór – wciąż uśmiechając się
mówił nieznajomy.
Ładnie ubrany, fajne trampki, chłopięcy typ urody, lekko
zmierzwione włosy, miły brzmiący głos, szczera zachęta do rozmowy z nami –
pomyślała Magda. Od razu się wyprostowała, wysunęła lekko prawą nogę udając, że
jest jej bardzo wygodnie w tych czarnych szpilkach. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
Ciekawe, jak ma na imię. Robert by pasowało – pomyślała jeszcze. Albo Marcin.
Przystojny i sympatyczny. Do tego markowe okulary dodające szyku. I wciąż się
serdecznie uśmiecha...
-Musimy już iść – powiedziała Beata.
I poszły.
Same.
Same.