Miniony rok był dla mnie naprawdę ciekawy. Choć 2013 nie
przebije. Ale wydarzyło się w nim parę rzeczy – i w życiu zawodowym, i
prywatnym – z których się cieszę. Małe i większe wybory, spotkania, rozmowy...
Wiem, że to wszystko było „po coś”.
I czuję, że 2015 rok będzie rokiem zmian na jeszcze lepsze. Czego sobie i Wam życzę.
I czuję, że 2015 rok będzie rokiem zmian na jeszcze lepsze. Czego sobie i Wam życzę.
***
Najlepsze książki: „Muzy Młodej Polski” lublinianki Moniki
Śliwińskiej (o klimacie epoki i o siostrach Pareńskich, z których np. Zofię
można rozpoznać na obrazie Wyspiańskiego, a do której wzdychał też – i nie
został odrzucony – sam Witkacy), „Bolszewicy i apostołowie” Sylwii Frołow
(błyskotliwie napisane biografie znanych Rosjan i zimowy, ostry klimat
potężnego kraju), „Wschód” Andrzeja Stasiuka z trafnie oddaną atmosferą Lublina
dziś i Lublina sprzed lat (dominuje szarość, zimno, więc do promocji miasta się jednak
nie nadaje; ciekawe co by było, gdyby zaprosić do nas Stasiuka latem...)
Najlepsza i najpiękniej wydana książka: „Sońka” Ignacego
Karpowicza – poetycka opowieść o piętnie historii, trudnym życiu w wiejskiej
społeczności i marzeniach prostej dziewczyny (rzecz się dzieje na Podlasiu).
Najlepsze seriale: „Homeland” sezon trzeci (myślałam, że
mnie już nic nie zaskoczy, tymczasem jeden z odcinków trzymał mnie w napięciu
dosłownie od pierwszej do ostatniej minuty); wciąż interesująca “Żona idealna”
(sprawy kobiet i feminizm w dobrym wydaniu) oraz bajkowy obraz w
“Doktor Hart” (nierealne miasteczko, nierealni ludzie, ale takie
baśniowe światło, że aż chce się oderwać od rzeczywistości).
Najlepszy serial komediowy: “Modern Family” - świetna
komedia ze zróżnicowanymi bohaterami; śmiałam się głośno, nadrabiając kolejne
sezony (to serial, który łamie stereotypy; powinien go zobaczyć każdy katolik
i zwolennik PiS-u ;)
Najlepsze filmy: oscarowy “Witaj w klubie” (to nieprawda, że
wystarczy schudnąć lub przytyć do roli, żeby film został zauważony; ta
produkcja jest po prostu dobra!); „Wilk
z Wall Street” - staję się coraz większa fanką Leonardo Di Caprio.
Sposób na zepsucie wyjścia do kina: umówić się z dwoma
kolegami na ten sam seans, w tym samym kinie. (odsyłam do mojego tekstu z 12
października „W kinie czy na filmie”)
Wyjazdy: Kasia policzyła, że w tym roku zaliczyłam… pięć
krajów. Sama się zdziwiłam, ale okazało się to prawdą: najpierw urlop razy dwa
(nadrabiałam brak ubiegłorocznego), czyli Francja i Monako (Lazurowe Wybrzeże
jest cudne, a ekipa, z którą podróżowałam, jeszcze bardziej cudowna), Włochy
(Florencja, czyli słońce, luz, aperitivo, słone lody pistacjowe, włoskie
śniadania robione przez Agę, przekąski w Ogrodach Boboli, międzynarodowy klimat
pozauczelniany, toskański pejzaż…), Białoruś (dziękuję Lubelskiemu Forum
Organizacji Osób Niepełnosprawnych za uświadomienie, że to, jakie ułatwienia
mają ON w Polsce, to szczyt marzeń za nasza wschodnią granicą, czyli… jest nad
czym współ-pracować) i Hiszpania (Lokalna Grupa Działania „Krasnystaw Plus”,
wyprawa rowerowa, hiszpańskie 'maniana' i desery).
Swojskie wyprawy: grzybobranie. W lasach janowskich urodzaj
grzybów, że aż śnią się potem dorodne podgrzybki i prawdziwki, i kozaki
czerwone...
Nietypowy sposób spędzania wieczoru podczas urlopu: skok
przez płot cmentarza i szukanie grobu Gombrowicza. Bo wielkim pisarzem był. ;)
Propozycja nie do odrzucenia:
Pewien sympatyczny trener zachęca mnie do przyjścia na
basen.
-Eee, ja słabo pływam - mówię
-To przyjdź, poduczę cię - przekonuje.
-Wolę fitness, z pływaniem u mnie gorzej... - tłumaczę.
-Tym bardziej przyjdź. W sobotę mam dyżur. Możesz byś bez
kostiumu kąpielowego. Wtedy akurat trenuję z niewidomymi.
Wywiady: miałam szczęście rozmawiać z samym Allanem
Starskim, laureatem Oscara za scenografię do „Listy Schindlera”; ciekawa rozmowa z uznanym twórcą animacji Mariuszem „Wilkiem”
Wilczyńskim, no i Andrzej Chyra razy dwa. ;)
Z innej beczki: krótka rozmowa z sympatycznym ministrem
Cezarym Grabarczykiem dotycząca tzw. konwencji antyprzemocowej, która
uświadomiła mi, że politycy mówią jedno, robią drugie, wierzą w coś jeszcze
zupełnie innego, a PR i działanie polityków nie idą w parze. Szkoda.
Najbardziej opłacalna strona mojej pracy:
-Proszę pani, ale ja już tyle razy dzwoniłam do radia i
nasłuchuję, kiedy będą kolejne bilety na koncert, już kilka dni, od rana, no
błagam panią... Co? Może w następnej audycji? Ale ja już nie mam siły tyle
dzwonić... Nie znajdzie pani dla mnie jednego dodatkowego biletu na ten
koncert? Proszę... Tak? Uda się?! Dziękuję bardzo!!! Jest pani wspaniała! W
ramach podzięki różaniec za panią odmówię!
Wzruszenie: statystycznie im jestem starsza, tym wzruszam
się częściej...Na przykład trzy razy płakałam podczas filmu „Służące”,
wzruszałam się słuchając i oglądając koncert noworoczny z Wiednia, gdy
orkiestra grała „Nad pięknym modrym Dunajem” (hmm, kiedyś na akordeonie
potrafiłam zagrać coś Straussa), dobre uczynki dobrych ludzi, których na
szczęście nie brakuje.
Naj(lepsza czy gorsza?) porada:
Kupiłam książkę, koszulkę, lampion na świecę... I jeszcze stanik, ładny, ale ze zbyt dużym push-upem.
Kupiłam książkę, koszulkę, lampion na świecę... I jeszcze stanik, ładny, ale ze zbyt dużym push-upem.
-No co Ty! Nie istnieje takie wyrażenie, jak 'zbyt duży
push-up'!
Połączenie przyjemnego z pożytecznym: praca podczas
Festiwalu „Dwa Brzegi” w sierpniu, czyli dużo roboty, rozmów, stresu (zgodzi się
na wywiad czy nie? zdążę zmontować na 13.00? czemu gość się spóźnia?), ale i
przyjemność obcowania ze sztuką, smakowita kaczka, słońce, wiśniówka nad Wisłą.
Komplement: Czekam na przesyłkę z apteki internetowej.
Wchodzi kurier z pudełkiem w dłoniach, więc żartuję: -Idą moje kremy, nareszcie
będę ładna.
Na co kurier, obcinając mnie wzrokiem od góry do dołu,
stwierdza poważnie:
-Nie jest tak źle.
*** I jeszcze komplement, wypowiedziany przez chłopaka
podrywającego moją siostrę: -Posiadasz
przepiękny uśmiech. ;) ;) :) Posiada.
Pocieszenie:
-Urocze dzieciaki - mówię
-A Ty myślisz o dzieciach?
-Yyy. Hmm. No tak, ale...
-Masz rację, nie warto się spieszyć. To decyzja na całe
życie. Choć w naszym przypadku to już na pół...
Najczęstsza odpowiedź: nie wiem.
Najlepsza decyzja: udział w zajęciach w IBL PAN. Świetni
ludzie. Świetne zajęcia. Będę lepsza i mądrzejsza ;) :) Jeszcze tylko chwila.
Nauka: 1) wrogów najlepiej stopować uprzejmością i dobrym
słowem albo zupełnym brakiem reakcji na ich negatywne nastawienie do nas,
2) dystans do siebie: cóż, trzeba akceptować, że czasem
liczy się drugi plan. I w ramach tego dystansu prezentuję Wam poniższą fotę jednocześnie
ciesząc się, że na pewno nie zwrócicie uwagi na moje małe z niewyspania oczka,
zmarszczki… ;)
Skok przez płot cmentarza i szukanie grobu Gombrowicza - jak dla mnie to wydarzenie co
OdpowiedzUsuńnajmniej dekady. :-). A czekanie pod tymże płotem i odwracanie uwagi tubylców - równie emocjonujące. :-))))))))
zrobiliśmy pod tym płotem z tysiąc kilometrów ;))
UsuńMonia, to w dużej mierze dzięki Tobie, bo to Ty zdecydowałaś, ze powinniśmy pojechać do Vence. A pamiętasz, jak próbowałyśmy wytłumaczyć dwóm chłopakom, ze szukamy cmentarza? ;) Pokazywanie podcinania gardła, krzyża i kopania w ziemi ma znaczenie międzynarodowe ;) :)
OdpowiedzUsuńJak mogę nie pamiętać????
Usuń