Alicja lubi spacery, włoskie kino, pieczenie ciast. Mieszka w Lublinie, w bloku z oknami na wąwóz. Pracuje w jednej z dużych lubelskich instytucji. Jest zawsze uśmiechnięta. Życzliwa. I samotna. Ma 58 lat. Przyszła do biura Renaty ze słowami, że pragnie kogoś poznać, bo nie chce starości spędzać sama. A ma jeszcze sporo do zaoferowania.
Niestety, mężczyzn w wieku 50 – 70 lat zapisanych w biurze nie ma zbyt wielu, a i tak zwykle wybierają oni kobiety dużo młodsze. Kilku zaprosiło ją na kawę, ale poza godziną spędzoną na bardziej lub mniej udanej rozmowie nic z tego nie wyszło. Raz na miesiąc Alicja, emanując ciepłem, zagląda nieśmiało do Renaty, i pyta. I dodaje: -Poczekam, cierpliwie poczekam.
Andrzej przyszedł do biura w pewien październikowy piątek. Wysoki, postawny, elegancko ubrany w prosty płaszcz, z zarzuconym na szyję szalem. –Kowalski jestem. – Zdecydowanie, ale uprzejmie i z radością przywitał się z Renatą, ściskając jej wyciągniętą dłoń. –Wie pani, jestem wdowcem, mieszkam pod Lublinem, jestem na emeryturze, nie narzekam, uprawiam ogródek, ale przydałby się ktoś do towarzystwa, z kim nie nudziłbym się, z kim wypiłbym herbatę, z kim czytałbym gazety.
-Dobrze pan trafił – odpowiedziała Renata. –Ale… ile pan ma lat? 69? Niemożliwe! Wygląda pan na 15 lat mniej.
I tak zaczęła się przyjemna rozmowa, pełna konkretów, szczera, obiecująca. Po niej ankieta, formalności. –Panie Andrzeju, czy mógłby pan przyjść do mnie po weekendzie? – powiedziała Renata. -W poniedziałek chętnie przedstawię panu listę z kilkoma paniami, z którymi warto by się poznać, wybrać na kawę… - Świetnie, dziękuję, będę w poniedziałek. O 10:00? Mam dużo wolnego czasu – z rozbrajającym uśmiechem odpowiedział nowy klient Renaty. Pocałował ją w rękę. Otworzył drzwi… -Wie pan co – zawołała Renata – tak sobie pomyślałam… Jest u mnie w biurze zapisana pani Alicja, bardzo sympatyczna lublinianka. Może zechciałby pan zapoznać się z nią już w ten weekend? Szkoda tracić czas. –Czemu nie – odrzekł Andrzej. Mam go dużo.
Renata podała numer telefonu do Alicji. I zadowolona z nowego sympatycznego klienta wróciła do pracy przy biurku.
Poniedziałek. Godzina 10:00. Pukanie. Otwierają się drzwi i staje w nich Andrzej… z uśmiechniętą Alicją u boku. Promienieją oboje. Zdumiona Renata ledwo zdołała ‘dzień dobry’ z siebie wydobyć.
-Pani Renato – zaczął pan Andrzej. Ta lista z kontaktami już niepotrzebna. Ma pani doskonałe wyczucie i intuicję – dodał wskazując głową na Alicję.
-Ale… jak to? – wydukała zdumiona Renata.
-Spotkaliśmy się w sobotę na kawie. Były bardzo miło – zaczęła opowieść Alicja. –Tyle wspólnych tematów… Oboje lubimy rośliny i pracę na działce, lubimy włoskie filmy i włoskie jedzenie, denerwuje nas nuda. Tak dobrze się rozmawiało, że Andrzej zaprosił mnie na obiad. Ale w tej galerii było tylko sushi…
-A ja nie lubię sushi – wtrącił Andrzej. –Ja też nie- dodała Alicja. –Powiedziałam, że mam w domu pomidorową. Ale nie wiedziałam, czy wypada… -I poczęstowała mnie przepyszną pomidorową – uzupełnił jej wypowiedź Andrzej. Z ryżem! –Wolę z ryżem, niż z makaronem – przyznała cicho Alicja. –Pan pewnie też – dodała Renata, która z zachwytem przyglądała się tej parze. Jeszcze dwa dni temu było to dwoje samotnych ludzi. Dziś miała przed sobą uroczą i szczęśliwą parę w słusznym wieku, którym zakochanie odjęło po kilkadziesiąt lat.
–Uwielbiam swoją pracę – pomyślała z radością Renata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz