wtorek, 19 marca 2013

Pomidorowa łączy

 Alicja lubi spacery, włoskie kino, pieczenie ciast. Mieszka w Lublinie, w bloku z oknami na wąwóz. Pracuje w jednej z dużych lubelskich instytucji. Jest zawsze uśmiechnięta. Życzliwa. I samotna. Ma 58 lat. Przyszła do biura Renaty ze słowami, że pragnie kogoś poznać, bo nie chce starości spędzać sama. A ma jeszcze sporo do zaoferowania.
Niestety, mężczyzn w wieku 50 – 70 lat zapisanych w biurze nie ma zbyt wielu, a i tak zwykle wybierają oni kobiety dużo młodsze. Kilku zaprosiło ją na kawę, ale poza godziną spędzoną na bardziej lub mniej udanej rozmowie nic z tego nie wyszło. Raz na miesiąc Alicja, emanując ciepłem, zagląda nieśmiało do Renaty, i pyta. I dodaje: -Poczekam, cierpliwie poczekam.

Andrzej przyszedł do biura w pewien październikowy piątek. Wysoki, postawny, elegancko ubrany w prosty płaszcz, z zarzuconym na szyję szalem. –Kowalski jestem. – Zdecydowanie, ale uprzejmie i z radością przywitał się z Renatą, ściskając jej wyciągniętą dłoń. –Wie pani, jestem wdowcem, mieszkam pod Lublinem, jestem na emeryturze, nie narzekam, uprawiam ogródek, ale przydałby się ktoś do towarzystwa, z kim nie nudziłbym się, z kim wypiłbym herbatę, z kim czytałbym gazety.
-Dobrze pan trafił – odpowiedziała Renata. –Ale… ile pan ma lat? 69? Niemożliwe! Wygląda pan na 15 lat mniej.
I tak zaczęła się przyjemna rozmowa, pełna konkretów, szczera, obiecująca. Po niej ankieta, formalności. –Panie Andrzeju, czy mógłby pan przyjść do mnie po weekendzie? – powiedziała Renata. -W poniedziałek chętnie przedstawię panu listę z kilkoma paniami, z którymi warto by się poznać, wybrać na kawę… - Świetnie, dziękuję, będę w poniedziałek. O 10:00? Mam dużo wolnego czasu – z rozbrajającym uśmiechem odpowiedział nowy klient Renaty. Pocałował ją w rękę. Otworzył drzwi… -Wie pan co – zawołała Renata – tak sobie pomyślałam… Jest u mnie w biurze zapisana pani Alicja, bardzo sympatyczna lublinianka. Może zechciałby pan zapoznać się z nią już w ten weekend? Szkoda tracić czas. –Czemu nie – odrzekł Andrzej. Mam go dużo.
Renata podała numer telefonu do Alicji. I zadowolona z nowego sympatycznego klienta wróciła do pracy przy biurku.

Poniedziałek. Godzina 10:00. Pukanie. Otwierają się drzwi i staje w nich Andrzej… z uśmiechniętą Alicją u boku. Promienieją oboje. Zdumiona Renata ledwo zdołała ‘dzień dobry’ z siebie wydobyć.
-Pani Renato – zaczął pan Andrzej. Ta lista z kontaktami już niepotrzebna. Ma pani doskonałe wyczucie i intuicję – dodał wskazując głową na Alicję.
-Ale… jak to? – wydukała zdumiona Renata.
-Spotkaliśmy się w sobotę na kawie. Były bardzo miło – zaczęła opowieść Alicja. –Tyle wspólnych tematów… Oboje lubimy rośliny i pracę na działce, lubimy włoskie filmy i włoskie jedzenie, denerwuje nas nuda. Tak dobrze się rozmawiało, że Andrzej zaprosił mnie na obiad. Ale w tej galerii było tylko sushi…
-A ja nie lubię sushi – wtrącił Andrzej. –Ja też nie- dodała Alicja. –Powiedziałam, że mam w domu pomidorową. Ale nie wiedziałam, czy wypada… -I poczęstowała mnie przepyszną pomidorową – uzupełnił jej wypowiedź Andrzej. Z ryżem! –Wolę z ryżem, niż z makaronem – przyznała cicho Alicja. –Pan pewnie też – dodała Renata, która z zachwytem przyglądała się tej parze. Jeszcze dwa dni temu było to dwoje samotnych ludzi. Dziś miała przed sobą uroczą i szczęśliwą parę w słusznym wieku, którym zakochanie odjęło po kilkadziesiąt lat.
–Uwielbiam swoją pracę – pomyślała z radością Renata.  





niedziela, 3 marca 2013

Wiosna ach to ty

W powietrzu czuć wiosnę. A to znaczy….

KOBIECY PUNKT WIDZENIA:

Pierwsze promienie słońca, uśmiechy przechodniów, nadzieja, że w pracy wreszcie podwyżka, a w domu okna umyją się same. I szansa na wiosenne zauroczenie…

Idziesz, spieszysz się, bo nie wiadomo, co twój szef jeszcze dziś wymyśli, a tu nagle… bach. Mija cię ON. Wysoki, przystojny, z modnie przyciętymi włosami, w rozpiętym płaszczu i z szalikiem swawolnie tańczącym wokół szyi. Z torbą przerzuconą przez tułów. Bez papierosa w dłoni, czyli bez używek. No, może jednak z kubkiem kawy, tak jak nowojorczycy czy londyńczycy, którzy w drodze do pracy lub w przerwie bez kawy pitej z dużego kubka życia sobie nie wyobrażają. Tylko czarna, mężczyźni nie mogą okazywać słabości sącząc latte, bezkofeinową lub – o zgrozo – z odtłuszczonym mlekiem.
Czyli mija cię ON. Wyławia wzrokiem z tłumu. Rzuca spojrzenie spod długich rzęs (ale nie dłuższych, niż twoje, pociągnięte tym nowym reklamowanym tuszem pogrubiającym, wydłużającym i zagęszczającym). Już już macie się minąć na tym wąskim chodniku bez dziur i ruchomych płytek (które płytki chodnikowe ruszają się w marzeniach?), gdy nagle ON zauważa twą nietypową urodę i delikatny uśmiech, kompletnie nie widząc zmarszczek wokół oczu, krzyczących ‘wiele nocy nie spałam, często się stresuję, nie jestem już taka młoda…’ Ty na jego widok z wrażenia upuszczasz wszystkie notatki i książki, które mężnie dzierżysz w swych silnych (ale niezbyt umięśnionych) rękach, których końce zdobią paznokcie pomalowane na modną wiosenną odmianę pomarańczy (która niewielu kobietom pasuje, ale skoro modna, to trzeba tak się nosić). Wiatr zaczyna się zabawiać z twymi kartkami, ale ON pokazuje swą siłę i moc oraz chęć niesienia pomocy i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji (jak te cechy przydadzą się w waszym małżeństwie!) i wiatr oraz chodnik im już nie zaszkodzą. Nie, notatki i książki nie wracają do twych rąk, bowiem ON postanawia ponieść za ciebie te ciężary. Ty nieśmiało, ale z wdziękiem, dziękujesz mu za pomoc. Ta wymiana spojrzeń, oddychanie wspólnym powietrzem, któremu smog nie przeszkadza, poczucie, że na Krakowskim Przedmieściu jesteście tylko wy dwoje. Ech.
 – Może pozwoli się pani zaprosić na kawę? – Chętnie, dziękuję. I idziecie do przytulnej knajpki. Pijecie trzecią kawę (on czarną, ty latte z karmelem), rozmawiacie (on ma niski brzmiący głos, ty delikatny kobiecy), znajdujecie wspólne tematy (siatkówka lepsza od nogi, co ten Palikot wyprawia?, ciekawie zapowiada się najbliższy festiwal jazzowy, Tarantino jest genialny), śmiejecie się z tych samych rzeczy (ile śpi normalny człowiek? jeszcze pięć minut…). Wiosna, tak, już za chwilę, już ją czuję, już czuję te zmiany… Nie mogę się doczekać.

MĘSKI PUNKT WIDZENIA:

Marzec. Wiosna. Wieje! Ale dziewczyny zaczną nosić krótkie spódnice. Albo sukienki: wszystko jedno.