Co jest gorsze: zakochać się w człowieku, który ciebie nie kocha? Czy przestać kochać partnera, który wciąż darzy cię uczuciem?
***
- Już tak nie potrafię – skarży się Ola. Długie blond włosy, dziewczęce rysy twarzy, modnie ubrana. Nie wygląda na 32 lata. – On mnie nie zauważa. Jeszcze niedawno przynosił kwiaty, świętowaliśmy wszystkie możliwe rocznice, od dnia poznania przez zaręczyny po ślub. Teraz nie umie nawet powiedzieć taniego komplementu. Na imprezach prawi miłe słówka wszystkim innym, tylko nie mi. Nie zauważa, że mam nową sukienkę, że zmieniłam perfumy. W łóżku jest dobry, ale bez inwencji, bez polotu. Niby na koniec rozmowy telefonicznej rzuca „kocham cię”, ale coraz trudniej mi to odwzajemnić.
- Rozumiem. Szaleństwo zakochania wygasło. I pewnie jest też dla ciebie niedobry? Tzn. nie ma czasu, ciągle w pracy, olewa cię…? – dopytuję, próbując zrozumieć Olę.
- Właściwie to nie. Jak wraca wcześniej z pracy, to robi obiady. Ostatnio mielone. Jak miałam grypę żołądkową, wziął urlop na żądanie i siedział przy mnie cały dzień. Co do wyboru filmu w kinie czy książki z półki – zgadzamy się bezbłędnie. Jest świetnym kierowcą, cierpliwie uczył mnie jeździć i nie zrobił awantury, gdy zarysowałam jego auto. Znajoma, która z nim pracuje, twierdzi, że w firmie nigdy nie widziała go flirtującego z jakąś kobietą. Na święta zawsze pamięta, co mi się ostatnio podobało, i nie skąpi na prezenty, także dla teściów i mojej babci. Sąsiadce pomógł coś naprawić, mojej mamie nigdy nie odmawia podwózki do miasta. Ale coraz częściej mówi o dziecku, o prawdziwej rodzinie… A ja tego nie chcę. Nie teraz. Choć jesteśmy razem 7 lat, w tym trzy po ślubie, czuję, że to nie był najlepszy wybór. Chociaż lubię go, cenię i podziwiam za wiele rzeczy, to jednak nie jest dla mnie już tym samym mężczyzną, co kilka lat temu. Czuję, że bycie z nim wysysa całą moją energię. On chciałby siedzieć w domu, wieczorami oglądać telewizję, a ja lubię wyjść, spotkać się ze znajomymi. Nie daję rady dalej tak rezygnować z siebie… Boże, ale przecież nie mogę od niego odejść. Kredyt mieszkaniowy, wszystko wspólne. Poza tym beze mnie nie poradzi sobie z terminowym płaceniem rachunków, zapomni o przeglądzie auta. W zasadzie nie jest mi z nim źle. Ale uczucia brak. To przyzwyczajenie tylko. Nie kocham go i już. Nie będę z nim szczęśliwa. Ale to byłby szok dla rodziców, znajomych... Czy mimo wszystko mam tak żyć, nie kochając go?
***
- Myślałam, że to zdarza się tylko w filmach. Ale piorun strzelił i we mnie – opowiadała mi jeszcze miesiąc temu Aneta. – W zasadzie nie jest zbyt przystojny, ale ma to coś w spojrzeniu, w postawie. Jest męski – odsunął mi krzesło w restauracji, nałożył na mnie kurtkę, gdy zaczął padać deszcz, przytrzymał mocno, gdy chciałam wparować na jezdnię wprost pod koła jakiegoś samochodu. Ładnie się ubiera. I mam z nim o czy rozmawiać: słucha rocka, lubi Stasiuka, uwielbia Woody’ego Allena. A jak gotuje! Przez tych parę tygodni dobrze się poznaliśmy. Przegadaliśmy telefonicznie i na fejsie dziesiątki godzin. Woli wcześnie wstawać, więc szykuje śniadanie: mi kanapki z serkiem i łososiem, sobie z polędwicą. Choć rzadko się to zdarza, bo ze swojego mieszkania ma podobno bliżej do pracy. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam go z moją siostrą. Jestem przeszczęśliwie zakochana! Czy już mogę planować naszą przyszłość? A syn na imię będzie miał Franciszek, po dziadku. Oby zmysł kulinarny i talent muzyczny miał po Wojtku, bo wiesz, że ja nie umiem śpiewać – roześmiała się Aneta.
Dziś.
- Nie wiem, jak to możliwe! Przecież jeszcze 3 dni temu jedliśmy razem kolację i umawialiśmy się do kina. Słyszałam, jak kiedyś rozmawiał z jakąś kobietą przez telefon, ale on zawsze ma taki ciepły głos. Podobało mi się też to, że on podoba się innym kobietom, ale przecież wybrał mnie. – Aneta raz krzyczy, raz szlocha. Na zmianę. – Przecież mówił, że mnie uwielbia, że z nikim nie czuł takiej więzi jak ze mną. Pisał takie piękne SMS-y. Że zapracowany, ale tęskni za moimi ustami, że z tęsknoty przegląda moje zdjęcia w Internecie. I nagle ma inną? Że się zakochał? Jak to! Przecież jesteśmy dla siebie stworzeni! Jak Lily i Marshall. Jak Robin i Barney. Uwielbialiśmy oglądać razem ten serial… I co ja teraz zrobię? W dzień oszukuję się pracując i pracując, ale wieczory i noce są potworne. Pierwszy raz w życiu nie mogę jeść. Wino nie pomaga. Mówisz, że kiedyś ten ból przejdzie? Ale kiedy? Niedobrze mi na myśl o randce z kimś innym. Inni mężczyźni dla mnie nie istnieją. Przecież ja go kocham.
***
Co jest gorsze: zakochać się w człowieku, który ciebie nie kocha? Czy przestać kochać partnera, który wciąż darzy cię uczuciem?