-Zabiję te czarnuchy! – mówi około trzyletni chłopiec, ubrany w granatowy kombinezon, buty z kożuszkiem i wielką czapkę. A właściwie wykrzykuje te słowa w kierunku szukających ziarenek na chodniku srebrno-szarych gołębi. Próbuje energicznie zbliżyć do nich swe buty, ale gołębie odskakują lub odfruwają. – Aaaaaaa! – pokrzykuje dalej chłopiec. –Aaaa… Zginiesz!
Znajduje jakiś patyk i niczym bohater filmów kung-fu próbuje się uporać z mniejszymi od siebie stworzeniami. Nagle pokazuje też swą siłę i poczucie władczości oraz… brak gustu, bo moje brązowe skórzane kozaki chyba mu się nie podobają. Jego noga uderza w moją. Nasze spojrzenia się spotykają. Wyrwać mu ten patyk i nauczyć go kultury? Pokazać, że nie jest panem chodnika? Udowodnić, że jego władza kończy się w przedszkolu, terror może sprawować w domu, ale nie w otwartym miejscu publicznym przy ul. Sowińskiego? Gówniarz jeden! A potem z takiego wyrośnie prawdziwy terrorysta, złodziej albo przynajmniej niesprawiedliwy szef. Mam nadzieję, że tego trzylatka, który zdecydował się znowu urągać słowem i czynem gołębiom, terroryzując okolicę, nauczą dobrego zachowania w domu. Oby rodzice przestali go juz rozpieszczać i nie pozwalali oglądać głupawych filmów...
Nagle odwraca się idąca przed nami starsza kobieta i ciepłym, choć zachrypniętym nieco głosem mówi:
- Oskarusiu, kochany, chodź do babci… Kupimy ci twój ulubiony batonik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz