Jako dziennikarka do wielu rzeczy jestem już przyzwyczajona.
Wiele też nie robi na mnie wrażenia. Moja rodzina także normalnie już przyjmuje
to, że słyszą mój głos w radiu. Gdy widzę, jak niektórzy młodsi (na stażach i współpracy w różnych mediach) rozkoszują się i przechwalają, kto z kim robił wywiad, to mi
się tylko śmiać chce. Choć z drugiej strony może być to dobre do wspominania
przy świątecznym stole. No bo czymś pochwalić się trzeba. Męża i dzieci nie
mam, to choć powiem, że przeprowadziłam wywiad z wybitnym reżyserem i
plastykiem Leszkiem Mądzikiem, z historykiem i politykiem Władysławem
Bartoszewskim, muzykiem Leszkiem Możdżerem, dziennikarzem i podróżnikiem
Jackiem Hugo-Baderem czy pisarzem Andrzejem Stasiukiem. W perspektywie
okolicznościowych spotkań nieważne, jak długie, jak ciekawe, jak sprawne
– grunt, że ‘zaliczone’ ;) Choć z drugiej strony jednak rozmowy z wielkimi i uznanymi są stresujące i zapadają w pamięć. Jednak oddzielam znanych od uznanych.
Niewielkie wrażenie robią też na mnie publikowane moje zdjęcia, bo przecież praca w mediach do tego przyzwyczaja. Już nawet
nie reaguję na fotki, na których brzydko wyglądam (bez komentarzy proszę!),
wszak zwykle nie ja jestem tam najważniejsza.
Ale aż podskoczyłam z radości, gdy Press opublikował na
facebook.pl moją (skróconą) historyjkę. I nie chodzi o samo wydarzenie, ale o
ilość lajków – prawie 300! Czuję się, jakby co najmniej BBC zaliczyło mnie do
najśmieszniejszych dziennikarzy świata! ;)
Jak to się stało? Otóż miesięcznik Press na swojej tablicy
publikuje różne zabawne historyjki z serii ‘z życia newsroomu’ czy ‘z życia
dziennikarza/PR-owca’. Kilka dni temu postanowiłam im podesłać opis zdarzenia,
które miało miejsce podczas jednej z moich terenowych wakacyjnych audycji.
Dodam jeszcze, że audycja była wyjątkowo trudna, bo z niedużej miejscowości, z
wozu transmisyjnego (lekkie opóźnienia na łączach) i w dodatku ciągle lało…
Jesteście gotowi na tę opowieść?
Radiowa audycja na żywo prowadzona z wozu satelitarnego,
białego, oznakowanego logo stacji. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi pani,
która z uśmiechem mówi:
- Dzień dobry, cieszę się, że Państwo tu są, zaraz przyjdzie
moja koleżanka.
Zdumiona (może o jakimś umówionym gościu zapomniałam? może
ktoś przyszedł przed czasem?) mówię:
- Proszę usiąść. A o czym porozmawiamy? – pytam delikatnie,
próbując zrozumieć sytuację.
- Rozmawiać? - odpowiada zdziwiona pani. – Przecież ja
dostałam zaproszenie. Na mammografię!
PS Komentarz technika z reżyserki: - Jak przyjdą młodsze, to
proszę kierować je do mnie…
O proszę, nie sądziłam, że to Twoje! :-) Nie ma jak niespodziewanki w pracy.
OdpowiedzUsuńAga, przeczytałam tę historię rano na FB, nie mając świadomości, że jest Twoja :) No pacz, jestes slawna ;)
OdpowiedzUsuń