Biorąc kredyt mieszkaniowy martwiłam się, że będę musiała go spłacać do… emerytury. A dokładnie rok dłużej. Może powinnam więc już teraz odłożyć pieniądze na raty na ten ostatni rok spłat? – myślałam. Bo z emerytury raczej nie starczy… Na szczęście polski rząd nie zostawił mnie na pastwę losu. A ja głupia narzekałam, że wspiera rodziny na starcie (spłacając za nie częściowo odsetki kredytu), a singli – nie dość że i tak są sami – pozostawia bez wsparcia. Ale myliłam się.
Przepraszam, panie premierze.
Oto bowiem pojawiła się nadzieja: podwyższenie wieku emerytalnego.
Uff. Będę mogła, tzn. musiała, pracować o – bagatela – 7 lat dłużej. To jest 7 dodatkowych lat porannego wstawania, szykowania się, wreszcie pracy… Ale jakiej pracy? Ojejku, tu mi chyba rząd nie pomoże. Ale dam radę!
Czy do 67 roku życia będę pracować w radiu? Hmm. W modzie są młode twarze i młode głosy. Z reporterki nici, bo trudno mi będzie – jak dziś – biec przed jakimś urzędnikiem czy gwiazdą z mikrofonem w ręku, w pozycji kucącej wytrzymać nagranie efektów podczas spektaklu w teatrze czy stać w tłoku podczas ważnej konferencji prasowej. Audycji prowadzić też nie będę, bo w kulturze i w komercji potrzeba – znowu – głosów młodych i uśmiechniętych. Może choć bajki będę miała komu czytać.
A propos dzieci. Przecież ja mam też wykształcenie i doświadczenie pracy w szkole. Wrócę do nauczania? Dzieciaków w szkołach i tak coraz mniej, więc nie będę musiała tak bardzo zdzierać gardła. I wypracowań do sprawdzania mniej: ucząc dwie klasy na jednym poziomie, do domu zabierałam ok. 70 prac pisemnych (na poziomie maturalnym). Zwykle opóźniałam się z ich oddaniem, bo, no cóż, wieczory i noce były zbyt krótkie. Poza tym internet jest tak rozwinięty, że zapewne duża część nauczania przeniesie się właśnie do sieci. Problem tylko taki, że coraz większy nacisk kładzie się na nauczanie angielskiego i innych języków obcych, a nie polskiego. A dzieci najlepiej wiedzą, co jest przyszłościowe. I dlatego niekoniecznie chcą zarywać noce, by stworzyć tzw. prezentację maturalną z polskiego na egzamin ustny.
Ale jestem szczęściarą, mam jeszcze wykształcenie logopedyczne. I przy okazji zrealizowałabym marzenie mamy, by być lekarzem. Uczyłabym dzieci poprawnej wymowy, ćwiczyłabym „rrrrrr” u 7-latka czy „s z c dz”, by dobrze wymawiało polskie piękne słowa i zdania. Choć z drugiej strony…. Po co? Wszak dziś – by dotrzeć z przekazem - trzeba mówić krótko i dosadnie. W polityce liczy się temperament, dobry asystent (i twórca przemówień) oraz to, kto z kim ma układy, a nie poprawność wymowy. Mało tego. Zapamiętuje się oryginalnych, więc jak język ucieka ci przy niektórych zgłoskach lub masz znaczną nosowość, to twoja szansa na bycie zapamiętanym wzrasta. A jak jeszcze palniesz „nie chcem, ale muszem”, to drzwi do kariery otworzą się natychmiast. I jeszcze vide poprzedni akapit: większość naszego życia przeniesie się do netu, po co więc marnować czas i pieniądze na wprawki logopedyczne?
Poza tym: jestem dość energiczna, pomysłowa, odważna, na pewno znajdzie się gdzieś dla mnie praca, prawda panie premierze? Chętnie popracuję dłużej, by wesprzeć poziom życia w naszym kraju. Rozumiem, że dotychczasowe me składki emerytalne są maleńkie, a społeczeństwo się starzeje, więc naprawdę chcę pomóc. Ale jestem energiczna (jeszcze), pomysłowa (jeszcze), odważna (jeszcze)… No i pracowita. Lubię pracować, naprawdę. Poza tym za lat kilka dojdzie kolejna cecha: doświadczenie. Doskonale wiemy, jak dziś już cenione jest doświadczenie. Im większe stanowisko piastowałeś (za większą kasę), im wyższy stopień naukowy masz, tym życzliwiej spogląda na ciebie ewentualny kolejny pracodawca. Coś wie o tym taksówkarz, z którym czasem jeżdżę.
Szkoda tylko, że pan premier mi nie zagwarantuje zatrudnienia do tego 67 roku życia. Ale rozumiem, starając się o dobro kraju nie może pan dbać o wszystkich maluczkich. Najważniejsi są szefowie jakichś stadionów narodowych czy przedstawiciele biznesu i polityki, a nie dziennikarki czy nauczycielki z prowincji. Naprawdę, rozumiem to i wiem, że fakt, iż obecnie w Polsce 2 miliony ludzi nie ma pracy, to tylko i wyłącznie ich wina, wina ich lenistwa i niechęci do roboty oraz braku wykształcenia. O nie, ja do nich nie dołączę. Będę pracować dzielnie – mimo chorób wieku dojrzałego i wolniejszego tempa wykonywania zadań oraz ‘dojrzałego’ głosu.
Jak nie znajdę tu pracy, to wyjadę na pomidory do Holandii, na truskawki do Niemiec lub sprzątać plaże w Hollywood. I jaki wpis w CV będę miała… A dodatkowo opalenizna i świeże powietrze oraz bliskość z naturą – bezcenne.
Albo nie, zostanę żoną Kaplera, słynnego już byłego prezesa Narodowego Centrum Sportu. Nazwisko zszargane, ale premia nasza, a pracą się martwić nie będę. I jeszcze po znajomości dostanę fuchę w jakimś urzędzie. I zatrudnię kolegów i koleżanki.
Wszystko spoko, ale... Po co Ci mieszkanie w Lublinie skoro będziesz musiała pracować za granicą, żeby je spłacić? ;-)
OdpowiedzUsuńZapewne po to, by jak prawie wszyscy bezrefleksyjnie uczestniczyć w grze o sumie zerowej. Innymi słowy, ktoś musi stracić, żeby ktoś mógł zyskać. Mechanizm tworzenia pieniędzy jest tak prosty, że umysł w pierwszym odruchu go odrzuca. Tzw. "rezerwa częściowa" jest powodem utrapień i niedostatku całych pokoleń. Wszystko, co trzeba wiedzieć o współczesnej "ekonomii" zawiera się w banalnym spostrzeżeniu, że dziś już wszystkie pieniądze w obiegu powstają na skutek złudnej WIARY, że mają jakąś materialną wartość. Tymczasem jest to jedynie "kwit" zobowiązania. NIE ISTNIEJE SPOSÓB NA SPŁACENIE NAWET BARDZO NIELICZNYCH JUŻ DŁUGÓW SPOŁECZNYCH I OSOBISTYCH W PZRWIDYWALNYM CZASIE. Jak b.słusznie ( całkiem dosłownie ) pisze Agnieszka, powinna wyjść za mąż za kogoś pozbawionego ludzkich odruchów w zamian za środki do życia. Jest to definicja... zgadnijcie czego? Oj, przydałby się jeszcze głębszy kryzys niedostatku, żeby społeczność zacżęła wyciągać poprawne wnioski.
OdpowiedzUsuńPaweł Wądołowski
Dla ciekawskich, "nudna" ale objaśniająca wszystkie aspekty pieniądza "łamigłówka":
OdpowiedzUsuńhttp://www.rayservers.com/images/ModernMoneyMechanics.pdf
Paweł Wądołowski
Język dosyć cięty ,ale polski !!!
OdpowiedzUsuń