Koniec starego i początek nowego roku sprzyjają podsumowaniom. Nie będę tu użalać się nad swym życiem i ambitnie planować rzeczy, których przestanę przestrzegać już w drugim tygodniu stycznia. Dlatego do najróżniejszych rankingów dodam mój własny,
PRYWATNY RANKING 2011 roku.
Książki: kryminały norweskiego pisarza Jo Nesbo (najlepsze z dotychczas przeczytanych to Wybawiciel i Pierwszy śnieg). Właściwie nie jestem fanką kryminałów. Dawno temu przebrnęłam może przez dwa tytuły Agaty Christie. Do Nesbo namówiła mnie siostra. Zaczęłam od Człowieka nietoperza, wertowanego w pociągu z Wrocławia do Lublina. I dopiero w Nałęczowie poczułam to "coś". Harry Hole, bohater Nesbo, jest mądry i sprytny, wrażliwy, choć bywa chamski, mroczny i ludzki jednocześnie. A narracja prowadzona jest arcyciekawie. Dodatkowo pewne niuanse odkrywamy dopiero w kolejnych tomach. Książki inteligentne.
Muzyka: składanki z cyklu "Wądoł Records" (nie kupisz w żadnym sklepie), od Eltona Johna przez George'a Bensona, Natalie Cole, Raya Charlesa po Michaela Buble i Beady Belle.
Serial: Agenci NCIS, zwłaszcza ostatnie sezony. Barwne łamigłówki kryminalne, zgrana drużyna, przystojny i zabawny agent Anthony DiNozzo. Niby przewidywalne, ale sympatyczne. Zresztą, gdy życie tempem i zwrotami akcji zaskakuje, to przynajmniej niech wieczorny film po pracy będzie ukojeniem...
Film: Jak zostać królem. Prosty i mądry, z ładną scenografią i klimatem Anglii z pierwszej połowy XX wieku. I co najważniejsze: pokazuje jak walczyć nie tylko z fizyczną ułomnością, ale i lękiem, wstydem...
Najczęściej oglądana komedia romantyczna: To właśnie miłość (Love actually). Wszystkie pokazane tam historie są arcyciekawe, połączone po mistrzowsku i prezentują różne odcienie miłości (od problemów uczniaka Sama, który pierwszy raz w życiu się zakochał i dla swej wybranki uczy się grać na perkusji, przez zdradę szefa firmy, który żałuje, że skusiła go młoda i atrakcyjna, przez co zostawił naprawdę świetną żonę i matkę ich dzieci; z piękną historią kobiety, która nad uczucie do kolegi z pracy postawiła opiekę nad niepełnosprawnym bratem; z mezaliansem na Downing Street i Hugh Grantem jako premierem kolędującym przed maluchami, z historią chłopaka, który zakochał się w narzeczonej przyjaciela...) Mogłabym oglądać codziennie, codziennie ronić łzy i śmiać się do rozpuku. Polecam też (na oryginalnej DVD) sceny, które nie zmieściły się w filmie, np. o tym, co by było, gdyby widać było puszczane przez nas... bąki. ;)
Najlepszy program telewizyjny: 30 minut Jamiego Olivera. Uwielbiam tego Brytyjczyka, z jego seplenieniem, pomysłem na potrawy i sztuczkami kucharskimi. Uwielbiam obserwować, gdy z pasją opowiada i z pasją gotuje. Uwielbiam, gdy sok z cytryny przecieka mu między palcami, a sałatki od niechcenia układane są na drewnianej desce do krojenia. Gdy Jamie mówi, że coś jest delicious, nie mogę mu nie wierzyć.
Tekst z serialu "M jak miłość": Joasia, na kilka godzin przed ślubem z jednym ze słynnych bliźniaków, przyznała: "Z tego stresu widzę MROCZKI przed oczami".
Najlepsze wydarzenie: koncerty w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.
Największy paradoks: bardzo ucieszyłam się z tego, że mieszkanie ma naprawdę grube ściany, skoro z trudem udało się wwiercić karnisz; rozczarowanie przyszło wraz z początkiem roku akademickiego, gdyż wyraźnie słyszę nie tylko imprezy sąsiedzkie, ale i rozmowy, dźwięki komputera, że o piątkowym seksie sąsiadów z góry nie wspomnę...
Największe rozczarowanie: postawa koleżanki z pracy i zmiany zawodowe dotyczące nie tylko mej osoby.
Największy sukces: zdany egzamin na prawo jazdy. HURRA!
Najgorszy zakup: czerwona krótka letnia sukienka, którą oddałam siostrze.
Najlepszy zakup: szczypce do przekładania mięsa na patelni (wzorem Jamiego Olivera).
Najlepsza decyzja: postawienie na przyjaciół i rodzinę.
Najgorsza decyzja: rezygnacja z lekcji angielskiego (I was so stupid… But I need to change it.)
Najlepszy urlop: dotknięcie (dosłownie) starożytności, smak grillowanych mięs i musaki, masaż w ciepłym morzu i nowe znajomości na Cyprze.
Najlepsza reklama telewizyjna: Plus w wykonaniu kabaretu Mumio. Pociąg. Ona i on. On się jej podoba, przygląda mu się, podziwia… Nagle on do pani z wózkiem, która sprzedaje różności, piskliwym głosem mówi „sak”. I czar pryska. Rewelacja. I moja największa obawa, że przystojniak, który mi się spodoba, będzie właścicielem koszmarnego głosu. Może być brzydki, ale niech ma uroczy niski głos…
Aga ale fajnie piszesz ;*
OdpowiedzUsuńtwoja najfajniejsza siostra ;)
i najmlodsza... ;)
o proszę! trzeba subskryybować! :)
OdpowiedzUsuńsawka.pinger.pl
trzymam kciuki za blog i za Nowy Rok :)
OdpowiedzUsuńanka k.
Przyznaj, boisz się wyjawić postanowienia noworoczne, bo wiesz, że możemy Cię później rozliczać?;-) Dajesz!:)
OdpowiedzUsuńRany boskie! Strach tu wejść, bo ja oldboy i nigdy wyżej niż w okręgówce nie grałem...:)
OdpowiedzUsuńKrawiec bloguje...co to się dzieje na tym świecie, może zabalowałam za ostro na sylwka...nie to prawda...:) się czytać będzie, buziak
OdpowiedzUsuńNajlepsza wycieczka... no prosze panno Agnieszko K. :) Gratuluje i subskrybuje!
OdpowiedzUsuńStrasznie się stresowałam tym pierwszym razem, ale dzięki wielkie za miłe słowa! ;) I liczę na współpracę oraz słowa prawdy. Pozdrowienia noworoczne.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie ;)
OdpowiedzUsuńNie no Agnieszka nie rób wstydu, w minionym roku królem ekranów był zdecydowanie "Black Swan". :-)
OdpowiedzUsuńNajlepsze wydarzenie: Koncert Evory w Lublinie!!
Największy sukces: GRATKI! :)